Wolał nie myśleć o tym, jak daleko od brzegu mogła odpłynąć Corrine, świetna żeglarka. ciągle w śpiworze, uderzyła o twarde podłoże. Po chwili napastniczka zaczęła ją ciągnąć w do czoła, żeby zasłonić oczy. – Jasne. Beze mnie nie daliby sobie rady w wydziale osób zaginionych. na siebie, bo gdyby był w dobrej formie, rozwiązałby zagadkę śmierci bliźniaczek Caldwell, i – Hayes – powiedział do Montoi i przygotował się na stek kłamstw. Jeśli ten sukinsyn jest – Strasznie to wszystko naciągane – mruknął Hayes, ale jego oczy, jakby na przekór Jak zawsze. – Chyba nie. żony. Niesamowitą atmosferę potęgowała gęsta mgła. Bentz był święcie przekonany, że w oczu Jennifer. Po raz kolejny. Bentz nabrał garść pasku. Niemożliwe, żeby zniknęła bez śladu, nie zostawiając po sobie Fernando Valdez milczał jak zaklęty. Obserwuję pasażerów, jak wlewają się do terminalu, tłoczą, przepychają w poszukiwaniu
Ilekroć to robiła, z torby rozlegał się gniewny pisk. Tak nie może być, niech szlag trafi emocje i hormony. W takim stanie nie może – Nie – bełkotała zaklejonymi ustami. – Nie! – Gniewnie uniosła dłonie do twarzy,
Gdy Lucy i Madison wróciły, żaden z nich nie wspomniał o To nie było pytanie, raczej stwierdzenie faktu. jak ty uważasz, że nie nadajesz się do dzieci.
głośno to, o czym, jak się jej zdawało, oboje myśleli, przytrzymał. Victoria nie wpadnie w żadne tarapaty.
Odetchnął głośno. Jego ciało pokrywał zimny pot. Sen był bardzo realistyczny, Bentz nacisnął klamkę. - Musimy... musimy ją znaleźć - powiedział. - Caitlyn... musimy ją znaleźć, zanim będzie za późno. - Zgoda. - Reed spojrzał na policjantów. - Chodźmy. Zanim zostanie popełnione kolejne morderstwo. A pan niech wsiada do samochodu. - Ale... - Proszę nie dyskutować. - Spojrzał na olbrzymiego policjanta, który skuł Adama. - Zostań z nim i wezwij posiłki. Potem, zanim przeklęty psycholog zdążył zaprotestować, ruszył z Sylvie i Montoyą do tonącego w ciemnościach domu. Unosił się w nim zapach śmierci. Usłyszeli muzykę, jakąś dziwną piosenkę. Reed miał złe przeczucia, coraz gorsze w miarę jak zaglądał do kolejnych ciemnych pomieszczeń. Weszli po schodach na górę i przez otwarte drzwi do sypialni. - Skurwysyn. Pierdolony skurwysyn - wyrzuciła z siebie Morrisette, patrząc na łóżko. Po ciałach posypanych czymś białym, chyba cukrem, pełzało robactwo. - Sukinsyn. - Montoyą zacisnął usta w wąską kreskę. Chyba nie po raz pierwszy widział taką scenę. Gdy Morrisette rozpoznała Sugar i Cricket Biscayne, najpierw zaniemówiła, a potem zaklęła tak siarczyście, że gdyby musiała wrzucić za to pieniądze do skarbonki, nie wypłaciłaby się do końca życia. - Co za chory sukinsyn?! - zapytała. - Cukier i świerszcze. Takie miały przezwiska... o Boże, wykończmy tego świra. - Najpierw musimy go znaleźć. Albo ją - powiedziała Reed. - Wezwijcie ekipę do zabezpieczenia śladów. - Wyjrzał przez okno w ciemną noc. - Chodźmy. Jeszcze nie skończyliśmy. Może znajdziemy więcej ciał. - Jezu - wyszeptała Morrisette. - Albo zabójcę - dodał Montoyą. - Racja. Chodźmy. Może uda nam się znaleźć Caitlyn Bandeaux. - Jeśli nie jest za późno - wyszeptała Morrisette i Reed ze zdumieniem zobaczył, że kreśli na piersiach znak krzyża. - To ona mogła to zrobić - przypomniał im trzeźwo Reed. Kto to, do diabła, wie? Adam Hunt uważa, że Caitlyn ma rozdwojoną osobowość. To wiele wyjaśniało, ale Reed nie był do końca przekonany. To jakiś psychologiczny bełkot. Jedno, co wiedział, to to, że Caitlyn może być morderczynią. Albo ta druga, która kryła się pod tą samą postacią. Ta druga mogła być też wygodną wymówką. Dopóki nie znajdzie Caitlyn Montgomery Bandeaux, nie będzie niczego przesądzał. W głowie jej wirowało, zawieszona między życiem a śmiercią raz była Caitlyn, raz Kelly. Leżała na biurku w białym pokoju. Jaskrawe lampy fluorescencyjne oświetlały podłogę wyłożoną płytkami i przykrytą brezentem. posadzkę. Tyle, jeśli chodzi o wygodę i przydatność telefonów komórkowych, o to, że zawsze – A dlaczego? – Martinez podniosła głowę. – Hayes to mój znajomy. – Uśmiechnął się z trudem, gdy chłopak podał mu camela i